Jakby tu zacząć? Od początku? Od końca?
Na początku jest pytanie "Pomóc Ci?", a na końcu – "On nic w domu nie robi, cały dzień tylko się z boku na bok przewala/gra na komputerze/siedzi w tym pokoju/Wstaw-Sobie-Cokolwiek!". Temat-rzeka, będzie poruszany przeze mnie w co najmniej dwóch postach.
Ślepa nie zrobi niczego z taką wprawą i tak szybko, jak jej widząca siostra lub koleżanka, puki się tego perfekcyjnie nie nauczy, a i to nie zawsze. Więc widzący, gdy będzie miał wybór między Ślepą a jej siostrą, wybierze oczywiście siostrę, bo "szybciej", "lepiej", "brak czasu", "jak Ty to zrobisz, bidoku bidny?…".
Sytuacja wygląda tak:
Ślepa widzi, że w domu ruch i urwanie głowy. Więc idzie do mamy i pyta grzecznie: "Pomóc może w czymś?". Mama patrzy z mieszaniną politowania i w***u w oczach, bo przecież tyle do zrobienia i odpowiada tonem, który tylko dla niej jest miły i słodki, że "Nie, Kochanie, nie trzeba.". Ale Ślepa wie, co się za tym kryje. Nie potrafi! Nie zrobi tak ładnie, tak szybko, bo przecież "jak"? Odchodzi, lekko zasmucona i z poczuciem cholernej bezradności. Siostra Ślepej jutro ma egzamin i dwa kolokwia, ale to ona będzie spełniać obowiązki i to nie tylko swoje. To także ślepa czuje, całym swoim organizmem, każdą cząstką swojego jestestwa. Więc potem nie pyta. Nie pyta, bo skoro ma znów usłyszeć, że "nie trzeba", to po co sobie język strzępić? Po co męczyć i siebie i Widzących? I tak odpowiedzą to samo. Tylko potem sytuacja się jakby zmienia, bo nagle słychać wyrzut: "Ty nic w domu nie robisz! Nigdy nie pomożesz! Nie ruszasz dupy z pokoju! Ciągle tylko ten komputer!". Face palm. Emotikon smile I nie pomaga wyszeptane nieśmiało "No przecież pytałam, czy nie pomóc…". Czy to nie jest przejaw… Hipokryzji?
PS. Ja wiem, co sobie pomyślicie: Że to scenka sytuacyjna, że to z przed chwili, z życia, na przykładzie… Otóż nie!:)
Post, a właściwie to, co chcę nim przekazać, zostało gruntownie przemyślane i ubrane w słowa akurat dziś, bo czekam na wyjście na Mszę Świętą.Emotikon smile
PS2. Co, zniesmaczeni, że na razie dostaje się Widzącym? Nie bójcie się, Ślepym też się oberwie, już niedługo!:D
PS3. Lekki, niemal kolokwialny, prawie brutalny styl tych postów jest zamierzony.
Jak nie, jak tak? Jeśli nie w domu, to w szkole, na wyjeździe, na spotkaniu…
"Pani Zuzanno, pani to zrobi sama, dobrze"? I aż się nie chce tłumaczyć, że w sumie z grupą też mogę i mi to nie robi.
Coś się wywaliło: "NIech mi to ktoś pomoże pozbierać! Nie, Ty siedź!"
Coś upadło? "Czekaj, podniosę. – NIe nie, nie trzeba, dam sobie radę." Choć dla mnie to tylko kwestia schylenia się, pomerania 3 sekundy i podniesienia, a ten ktoś rzuca się do moich stóp z paru metrów.
Myślę, że doświadcza, tylko w momencie doświadczania nie myśli o tym, by to zapamiętać, ale o tym, by zapomnieć…
Optymistyczne jest to, że większość z was nie doświadcza opisanej sytuacji.
"Co Ty zrobisz jak już nas nie będzie"? Tomek, przeczytaj sobie mój ostatni wpis w tej kategorii i poznasz moją opinię na ten temat.
Jest jeszcze jeden scenariusz. Zamiast "ty nie siedź tyle przed tym kompem" może być "co ty zrobisz gdy nas już nie będzie?" Mimo to nadal stosowany jest wariant "nie, poradzimy sobie. Posiedź sobie." Bogu dziękuję, że mnie to ominęło.
Na grabienie to taka pogoda raczej niezbyt.
Misiek, a z kąd ty wiesz, jakie ja mam podejście, do życia? Przecież mnie nie znasz. I żaden zryty charakter, uważaj sobie, bo sobie nagrabisz.
@Misiek Bez takich, proszę!
Buczyńska, znając twój zryty charakter i podejście do życia to wcale mnie to nie dziwi.
A ja tam się nie pham do pomocy. Znaczy od czasu, do czasu, coś tam mamie pomogę, ale rzadko kiedy.
@Julitka w tym sensie że jakby moje myśli
A, no i nikt nie robi mi wyrzutów.
O, znam.

I wiem,
że nie ogarnę tak jak widzący.
Tylko wiesz?
Ja cały czas pytam.
Z nadzieją, że się przydam komuś do czegoś.
I odnoszę drobne sukcesy.
Bo okazuje się,że sporo jednak mogę.
tylko trzeba uwierzyć. w takiego kreta.
A z tym bywa różnie.
Temat rzeka…
@Nuno Co konkretnie?
Hm, jak to! Ja to przecież pisałem!
święta prawda, toksyczny klasyk wśród rodziców niewidomków
Oj tak.
Jeszcze gorsze jest to, gdy widzisz osobę starszą i zchorowaną, która z daną czynnością ledwo sobie daje radę, a przed twoją pomocą broni się rękami i nogami.
U mnie również naszczęście nie.
U mnie też raczej nie.
U mnie akurat czegoś takiego nie było. Ba, mama do tej pory lubi jak odkurzę jej dywany.
Wiem.
Muszę w końcu zebrać się do scharakteryzowania tego bloga we wpisie "rozpoczynającym", ale coś mi nie idzie.
Dobrze, że to wrzuciłaś. Na FB też to widziałem.