"Po co Ci ta laska?"
"Schowaj ten kij, ze mną jesteś!"
"Tylko Ci będzie przeszkadzać!"
"Przecież ja Cię prowadzę teraz!"
"Totalnie niepraktyczne, przecież sam nie chodzisz…"
"A wstyd, ludzie się gapią…"
Ja Ci powiem, jak jest naprawdę:
Gdybym nie musiała, nie nosiłabym tego kija, wierz mi! Ja wiem, co jest dla mnie dobre!
Laska to moje oczy, moje ręce, moje nogi, mój słuch, moje usta, moje zęby, mój kark, moja śledziona i kiszki, których sobie nie rozwaliłam o bruk lub na torach kolejowych.
Zdziwiony?
Zacznijmy od początku:
Była sobie kiedyś mała, sześcioletnia dziewczynka, która miała w szkole dla niewidomych lekcje orientacji. Nawet całkiem dobra była z tej orientacji, opanowała szybko wszystkie potrzebne techniki, chociaż nie lubiła stukać przed sobą białym kijem. I żeby była jasność, nie lubi tego do dziś!
Dziewczynka rosła, wydłużała się też używana przez nią laseczka… i w końcu z laseczki zrobiła się biała laska. Laska zaczęła nosić laskę. Emotikon smile
Byli tam nauczyciele, którzy próbowali skłonić dziewczynkę do używania białej laski, by przyzwyczaić ją do jej obecności w życiu, by ją usamodzielnić. Niektórzy robili to "dobrze" inni – "źle". Do grupy tych "dobrych" zaliczali się nauczyciele i pedagodzy, którzy pytali, "kiedy to będzie", którzy zachęcali, którzy tłumaczyli jej delikatnie, jak jest potrzebna biała laska i dlaczego niebezpieczne jest jej zostawianie.
Była też druga grupa, która krzyczała, namawiała… Dziewczynka pamięta, jak chodziła sobie pod rączkę z innymi dziewczynkami (Jak to dziewczynki w tym wieku.) i nagle czuła silną dłoń, która rozdzielała ją z koleżanką. Tak, było tak! Wskazówka na przyszłość: Nie, nie zadziałało. Emotikon frown Ta mała musiała po prostu dojrzeć do laski, bo już rok później sama śmigała z nią po szkole. Ale jej nie lubiła. I chyba nigdy do końca nie polubi.
Osoba, która oswaja niewidome dziecko z białą laską, niestety musi być psychologiem, coachem, generałem, matką i ojcem w jednym, by jednocześnie skłonić je do działania i go nie spłoszyć.
Rola kija w życiu tej dziewczynki zmieniała się w miarę, jak mała stawała się coraz mniej mała. Aż w końcu, dopiero kilka lat temu, stał się on dla niej niemal sztucznym okiem Szalonookiego Moody’ego – niby można wyjąć, ale tak jakoś dziwnie się robi, niebezpiecznie…
Zamknij oczy i spróbuj przejść po ciemku kilka kroków, ale nie w domu, który znasz, tylko na ulicy. A potem zrób to samo, trzymając pod rękę mamę, tatę, koleżankę, której ufasz…
Różnica jest duża, czy mała? A może praktycznie żadna?
Dość tych przypowieści, czas do sedna:
Po pierwsze, laska NIE jest czymś, czego musisz się wstydzić. Jeżeli ja idę z laską, przez otoczenie jestem rozpoznawana odpowiednio. Wyobraź sobie, jak wygląda to z boku: Jeżeli nawet idą sobie dwie kobitki pod rączkę, wygląda to nawet estetycznie; gorzej, jak sytuacja przytrafia się dwum, dojrzałym już facetom. Ekhm, od takich scen często odwracasz wzrok…
Laska ten problem po prostu rozwiązuje, przesyłając do podświadomości sygnał "Acha, on nie widzi, dlatego trzyma tego faceta pod rękę", a także "Acha, ja muszę im zejść z drogi, bo sami nie mają jak mi ustąpić." itp itd.
Kiedyś byłam w urzędzie bez laski i Pani Urzędniczka "się gapiła". Możnaby spytać, czemu "się gapiła", ale przecież jest to całkowicie naturalne, skoro nie miała bladego pojęcia o tym, z jaką niepełnosprawnością ma do czynienia.
Kwestia namber dwa: Nie zdziwię się, jak zaprotestują rodzice, którzy stwierdzą, że dla swych pociech stanowią nieomylną i dobrze znaną opokę. Otuż… nie, mili państwo, nie stanowicie! Najlepszy przewodnik może się zagapić, najlepszy przewodnik może się zamyślić, najlepszy przewodnik może się potknąć, nie pomyśleć, za późno zareagować… Co dwie głowy, a raczej głowa i laska, to nie jedna. I nagle nie trzeba mówić "Do góry nóżka" i "Schody przed Tobą", tylko iść tuż przed niewidomym, ufając, że wyczuje laską przeszkodę.
Nas, niewidomych, uczy się przez całe życie, a przynajmniej uczyć powinno, że laska jest zastępnikiem wzroku; jeżeli nam ją odbierzesz, nawet w dobrej wierze, nawet przypuszczając, że ją znakomicie zastąpisz, to trochę tak, jakbyś zdjął nam okulary i pozostawił z rozmazanym światem – niby można, ale jednak nie można.
Więc, rodzicu, wujku, koleżanko, droga Pani Czesiu z Kiosku, jeżeli niewidomy, którego prowadzisz, chce rozłożyć białą laskę, pozwól mu na to, a nawet zachęcaj osoby, które tę laskę chowają w torebce naumyślnie. Nie zniechęcasz nikogo do noszenia okularów, prawda?
Żeby była jasność: Tak, z przewodnikiem i bez laski chodzić jak najbardziej można; czasem nawet zdarza się, że łatwiej poruszać się bez niej, niż z nią, ale generalnie jej położeniem naturalnym jest położenie w dłoni niewidomego, a nie w torbie, samochodzie czy w domu.
Bardzo smucą mnie i drażnią relacje niewidomych, których rodzice laski się po prostu wstydzą.
Dzięki, mamo, dzięki, tato, że wstydzicie się tego, kim jestem i co mnie charakteryzuje; ciekawe, czy z dzieckiem grubym, chudym, z głową kwadratową, trójkątną lub w ciapki też nie chcielibyście wyjść na ulicę.
Doprawdy, świadomość społeczna wzrasta w tempie piorunującym, więc jeżeli ktoś gapi się na Ciebie i Twoje dziecko z laską, to nie dlatego, że jesteście dziwolągiem, a raczej dlatego, że jesteście czymś nowym i niespotykanym w praktyce tego człowieka, bo już nie w teorii.
I teraz przesłanie do nas, niewidomych:
Kochani!
Wczoraj był dzień Białej Laski.
Życzę Wam, by zawsze zawiodła Was do celu, by nie łamali jej nieuważni piesi i głupie hulajnogi, by nikt nigdy się jej nie wstydził i, jeżeli nawet jej nie lubicie, byście mogli osiągnąć konieczną do współpracy na polu służbowym harmonię.
Młodzi Niewidomi, kiedyś trzeba będzie się z nią oswoić, ale róbcie to w swoim tempie, w swoim czasie, byle konsekwentnie i do celu. Poczucie niezależności (względnej, ale zawsze) jest tego warte!
Miłego dnia! Emotikon smile
Cóż, nauczyciele są różni.
@Gadaczka Tylko właśnie w moim poście opisałam, jak to motywowanie obecnie wygląda. I to wygląda bardzo często.
Jeszcze można próbować zmienić nastawienie społeczeństwa do niepełnosprawności. Spora część tego obrzydzenia i niechęci do laski to wynik podejścia sprawnych do niepełnosprawnych i niepełnosprawności samej w sobie.
Nie, oczywiście, że nie zmienia. Tyle, że racej ciężko coś więcej z tym zrobić niż to, co jest robione do tej pory, czyli motywowanie, motywowanie i jeszcze raz motywowanie.
Owszem, to prawda, nie zmienia to jednak faktu, o którym piszę powyżej. 🙂
Heh, przekonałaś mnie. Wiele artykułów zostało już napisane na ten temat i rada jest jedna: przemóc się.
Oj nie, Gadaczko, tu dochodzi coś jeszcze. Nawet po sobie mogę powiedzieć, że to nie tylko bunt dla buntu. WIdzisz, kiedy weźmiesz laskę do ręki i wyjdziesz, to tak, jakby napisać sobie na czole "patrzcie na mnie, jestem ślepy, ślepy ślepy ślepy!" ROdzi się poczucie, że wszyscy się gapią, że litują się, komentują.
Ponad to nie wszyscy poruszają się samodzielnie, a jak tego nie robią to zazwyczaj laski imsię nie chce wyciągać. To dotyczy osób w każdym wieku.
EEE, moim zdaniem standardowa sytuacja i tyczy się ogólnie młodzieży, ze ślepotą ma to mało wspólnego. Niektórzy słabosłyszący nie zamierzają nosić aparatów słuchowych, inni nie są w stanie zaakceptować dodatkowych kilku kilogramów. Taki wiek i tyle.
Tak w ogóle niechęć niewidomych do używania laski to zagadnienie samo w sobie ciekawe i warte zbadania. Podejrzewam, że motywów może być co najmniej kilka i warto aby nauczyciele orietacji takowe znali i potrafili jakoś to przepracować.
a u mnie jest dzien wyjatkowy jak laske do reky wezme.
Ze względu na Julitkę pozostawię to wszystko bez komentarza.
Co do tej siły, to łatwo i pożytecznie jest ją wyćwiczyć. 🙂
A i jeszcze to nie mam aż takiej siły w rękach.
To jakie ja mam podejście do dzieci, to już jest moja sprawa. Ja mam takie podejście, jakie mam, i muwię to co myślę, choć naprawdę bym tego nie zrobiła, bo nie lubię krzykuw małych dzieci. A poza tym po nazwisku, to po pysku.
@Misiek Jeszcze jedno takie wystąpienie i dodam Cię do czarnej listy!
Buczyńska, to ktokolwiek jeszcze chce cię prowadzić? Ano tak, ludzie się litują, w przeciwieństwie do ciebie nad dziećmi.
A ja nie chodzę z lawską, tylko z przewodnikiem. A puźniej w przyszłości nie wiem co będzie. Może zacznę, może nie.
To jest druga strona medalu. Wszyscy wpierają i wmuszają chodzenie z laską, nawet przepisy tego nakazują. Ba, nawet sama, o czym mój ostatni wpis na Fb dobitnie świadczy, uważam, że chodzenie bez laski to brak odpowiedzialności. Ale z drugiej strony, takie uczenie korzystania z niej jak z trzeciej ręki upośledza, odbiera pewność siebie i swobodę ruchu, która powinna być czymś naturalnym wszędzie, nie tylko w przestrzeni dobrze znanej. Przewodnikowi też łatwiej iść z osobą, która nie boi się stawiania każdego kroku. DOłóżmy jeszcze smutną przypadłość wielu niewidomków, czyli brak umiejętności utrzymania kija przy sobie, co skutkuje pukaniem nim prowadzącego albo podkładaniem laski pod nogi smutny obrazek się wyłania.
Nie mam się czego wstydzić, bo idąc z laską nie robię niczego złego. Jak komuś się nie podoba to jego problem, nie mój. W Nordic walking chodzą z dwoma kijami i prawie nikt na nich uwagi nie zwraca.
nas w ośrodku zmuszali do chodzenia z laską, ja miałem wywalone i olewałem wszystkich równo, a jak wyszedłem na miasto i uznałem, że mi jest potrzebna, to sam zacząłem używać i tyle. Bez żadnej filozofii. A tłumaczyli mi, setki godzin, że jak teraz zapomnę laski, to już się nie nauczę, że zawsze będę zapominał blablabla, ale ja uznałem, że po laskach można chodzić bez laski, że tak to ujmę, bo jest to prosty teren, a w laskach z kolei nie uczą poruszania się ez laski, co też się może przydać w pewnych okolicznościach. W sensie, echolokacji i takiego ogólnego wyczucia poza tym, co przekazuje laska.
A ile razy uratowało mnie przed nudną wizytą w sklepie noszenie laski na "taki krótki spacerek"… 😀
A z takimi nakłaniaczami sama się spotkałam. Na moje nieszczęście, jedna z takich osób była moją wychowawczynią. Do tej pory, gdy wspomnę, w jaki sposób zmuszała mnie do chodzenia z laską na wycieczce klasowej, uj mnie strzela. ALbo gdy przyjdzie wspomnienie koleżanki z klasy, która na tejże samej wycieczce chodziłą ze swoim widzącym dużo lepiej chłopakiem, jak para, za rękę, a osoba ta próbowała ich na siłę rozdzielać. Nie udało się jej, bo koleżanka się ostro postawiła, ale niesmak pozostał.
@Kat To zależy oczywiście od charakteru trasy i przewodnika, z którym się chodzi; ja w pewne miejsca też najczęściej chodzę bez laski. Ale to są wyjątki, a nie reguła.
Jeśli idę z mężem, mamą czy siostrą to laski nie wyjmuję z torebki, ale to nie oznacza, że jej nie noszę. Prawda jest taka, że z nią czuję się pewniej, nawet, gdy sobie spoczywa złożona gdzieś na dnie torby czy plecaczka. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać.